Test robota koszacego trawę - ROBOMOW 635

Test robota koszacego trawę - ROBOMOW 635

Robomow RS635 - test robota koszącego trawę

Mercedes wśród robokosiarek   

                                                                                          03.07.2017 Paweł Pilarczyk

 

 

Roboty coraz śmielej wkraczają do naszych domów i ogrodów. Roboty odkurzające (roboodkurzacze) spotkać można już w wielu mieszkaniach. Wciąż dość rzadkim sprzętem są robokosiarki, czyli roboty koszące trawę. Przetestowaliśmy robota Robomow RS635, czyli najwyższy model w ofercie izraelskiej firmy Friendly Robotics. To prawdziwy mercedes wśród robotów koszących. Oto jego test.

Spis treści

  1. Robomow RS635 - pierwsze spojrzenie
  2. Instalacja
  3. Zalety robota koszącego
  4. Robomow RS635 a tańsze roboty koszące
  5. Czy warto? Pewnie, że warto!

Robomow RS635 - pierwsze spojrzenie

Kosiarki autonomiczne Robomow nie są dla nas nowe. Przed trzema laty opisywaliśmy robota Robomow RS622, który przeznaczony jest do koszenia trawników o powierzchni do 2200 m2. Tym razem do naszego testowego ogrodu wjechał model jeszcze mocniejszy – Robomow RS635, który – zgodnie ze specyfikacją – bez problemów poradzi sobie z trawnikami o powierzchni do 3500 m2. W sam raz, bo nasz testowy ogród ma 3200 m2, więc robot będzie miał co robić.

Model RS635 pod wieloma względami jest podobny do RS622, więc w naszej recenzji będziemy się często odwoływać do naszego testu modelu RS622 – zachęcamy do przeczytania tego artykułu przed dalszą lekturą niniejszego tekstu.

Robot koszący Robomow Robotydo.pl

Pudło, w którym sprzedawany jest robot, jest ogromne. Sprzęt przyjechał do nas na palecie

Robomow RS635 to najwyższy model, jaki ma w swojej ofercie Friendly Robotics. Oczywiście jest to też robot najdroższy. Jego sugerowana cena detaliczna to aż 14.899 złotych. Friendly Robotics produkuje jednak kilkanaście różnych modeli robotów, z których najtańszy (RX20) jest blisko pięciokrotnie tańszy od opisywanego (kosztuje 3 tys. złotych), więc w dalszej części tekstu wskażemy też cechy, które ma RS635, a których zabrakło w modelach tańszych. RS635 ma wszystkie “bajery”, które w swoich urządzeniach montuje Friendly Robotics, włącznie z fabrycznie zainstalowanym modułem GSM. Przyjrzymy się im po kolei.

Robomow RS635 na pierwszy rzut oka wygląda bardzo podobnie do opisywanego przez nas wcześniej modelu RS622. Cechą wizualnie odróżniającą od siebie oba roboty są koła. Te w RS635 są większe i szersze. Robomow RS622 testowaliśmy jednak kilka lat temu, od tamtego czasu ten model przeszedł pewne modyfikacje i obecnie sprzedawane egzemplarze mają już nowe koła - te same, które są montowane w opisywanym modelu RS635. Zatem nowe modele robotów Robomow z linii RS wyglądają identycznie.

Jeśli poszukacie w sklepach, znajdziecie też roboty Robomow z czerwonymi obudowami. Do niedawna firma produkowała jeszcze robokosiarki w takiej wersji kolorystycznej (linia MS i MC). Najnowsze trzy linie robotów (RX, RC i RS) są już wyłącznie zielono-czarne.

robot koszący do trawy Robomow Robotydo.pl

Robomow RS635 to duże urządzenie. Robot waży aż 20 kg, ma 64 cm szerokości, 70 długości i 30 wysokości. Aby lepiej pokazać jego gabaryty, wystarczy spojrzeć na poniższe zdjęcie, przedstawiające RS635 obok robota odkurzającego iRobot Roomba 980.

Robot koszący Robomow Robotydo.pl

iRobot Roomba 980 po lewej, Robomow RS635 po prawej

Jak wspomnieliśmy wcześniej, RS635 przeznaczony jest do koszenia trawników o powierzchni do 3500 m2. Robot ma dwa noże (widoczne na zdjęciu poniżej), a szerokość koszenia to 56 cm. To o połowę więcej niż oferują roboty koszące innych firm (średnia szerokość koszenia w takich urządzeniach to najczęściej 28-36 cm).

Robomow RS635 ma dwa bardzo ostre noże w kształcie trójkątów

Wysokość koszenia można regulować pokrętłem na obudowie urządzenia - w zakresie od 20 do 80 mm.

robot koszący trawę Robomow Robotydo.pl

Pod klapką schowano gniazdo na pilot zdalnego sterowania (opcjonalny), włącznik główny oraz pokrętło,
którym reguluje się wysokość koszenia trawy

Sprzęt ma wbudowany akumulator litowo-żelazowo-fosforanowy (LiFePO4). To specjalna odmiana ogniw litowo-jonowych o dużej mocy, które cechują się większą odpornością na niewłaściwe warunki eksploatacji. Mają duża pojemność, można je szybko ładować i pozbawione są efektu pamięciowego, znanego z akumulatorów niklowo-kadmowych (NiCd) czy niklowo-wodorowych (NiMH), stosowanych w tanich elektronarzędziach. Ich wielką zaletą jest długi czas eksploatacji - ogniwa te mogą być ładowane kilka tysięcy razy, zanim ich pojemność spadnie do poziomu około 80% pojemności fabrycznej - przy czym nawet po tym czasie nadal można z tych akumulatorów korzystać. W praktyce oznacza to, że fabrycznie zainstalowany pakiet akumulatorów w Robomow RS635 powinien wystarczyć na wiele lat pracy, zanim konieczna będzie ich wymiana. Ze względu na świetne właściwości, akumulatory LiFePO4 stosowane są też np. w samochodach elektrycznych.

Robot autonomiczny Robomow RS Robotydo.pl

Akumulator w Robomow RS635 pozwala robotowi na około 2,5 godziny koszenia bez przerwy. Potem kosiarka musi podładować akumulator, co zajmuje niecałe dwie godziny. 

Zasada działania

O tym, w jaki sposób koszą trawę roboty Robomow, pisaliśmy w naszym pierwszym teście tych urządzeń. Pokrótce jednak przypomnimy.

Robot koszący ma kilka nazw: robokosiarka, kosiarka autonomiczna, kosiarka automatyczna, kosiarka samojezdna. W każdym wypadku chodzi o to samo urządzenie. To kosiarka elektryczna z wbudowanym akumulatorem, która sama jeździ po trawniku i sama kosi trawę, bez jakiejkolwiek ingerencji ze strony człowieka. Nie przypomina też z wyglądu tradycyjnych kosiarek - nie ma żadnych uchwytów, bo nie są jej po prostu potrzebne. Niektórym może przypominać znane wszystkim roboty odkurzające, ale - co pokazaliśmy już wcześniej - jest od nich znacznie, znacznie większa. 

Jeśli odpowiednio przygotujemy trawnik, dzięki robotowi koszącemu będziemy mogli na zawsze zapomnieć o koszeniu. Robokosiarka może nas całkowicie wyręczyć z tej czynności. Wystarczy ją tylko zainstalować w ogrodzie i nasz trawnik od tej pory już zawsze będzie równiutko skoszony (robot kosi codziennie, więc już nigdy nie zobaczymy wysokiej trawy). 

Testowany przez nas robot Robomow RS635 ma dwa duże koła napędowe z tyłu i pojedyncze kółko obrotowe z przodu. Koła napędowe są od siebie niezależne i każde ma swój własny silnik. Pozwala to robotowi manewrować na podobnej zasadzie jak pojazdy gąsienicowe - przykładowo, gdy chce skręcić w lewo, zatrzymuje lewe koło i obraca tylko prawym. W ten sposób robot potrafi nawet obracać się wokół własnej osi stojąc praktycznie w miejscu. 

Ponieważ, jak mówią, jeden obraz znaczy więcej niż tysiąc słów, a co dopiero film, więc zachęcamy do obejrzenia poniższego klipu wideo, na którym zobaczycie Robomow RS635 w akcji :

 

 

Robomow RS635, ale także wszystkie inne roboty koszące na rynku, kosi trawę, ale jej nie zbiera do kosza. Zamiast tego ją mulczuje. Ma specjalnie skonstruowane noże tnące, które szatkują źdźbła trawy na drobniutkie kawałeczki, które potem rozrzucane są po trawniku. Ponieważ robot kosi praktycznie codziennie, wycinki są bardzo krótkie (rzędu kilku, maksymalnie kilkunastu milimetrów długości), więc tym łatwiej jest mu je rozdrabniać. Ponieważ składają się w ponad 80% z wody, więc bardzo szybko i łatwo się rozkładają, a jednocześnie… nawadniają trawnik. Zawierają też mnóstwo materii organicznej i wartościowych pierwiastków (np. azot), które stanowią dla trawy cenny składnik odżywczy. Dlatego drobniutko posiekane ścinki trawy są idealnym nawozem dla trawnika. Wreszcie, cienka warstwa ścinek chroni trawnik przed szybką utratą wody w wyniku parowania.

Taki sposób koszenia zmniejsza ilość nawozu, który trzeba dostarczać trawnikowi, a także pozwala na jego rzadsze podlewanie. Koszenie połączone z rozdrabnianiem i rozrzucaniem po trawniku bardzo drobnych fragmentów trawy nosi nazwę mulczowanie i stosowane jest np. w parkach czy na polach golfowych. W przydomowych ogrodach rzadko mulczuje się trawę, bo wymaga to praktycznie codziennego koszenia, a – powiedzmy sobie szczerze – nikt tego nie robi przy użyciu tradycyjnej kosiarki.

Większość z nas przyzwyczajona jest do koszenia raz, najwyżej dwa razy na tydzień, gdy trawa jest już dość wysoka, a potem do zbierania skoszonej trawy z trawnika (najczęściej po prostu w koszu podłączonym do kosiarki), a następnie składowania jej np. w kompostowniku. W praktyce jest to zbędna czynność, o ile jednak - jak wspomnieliśmy wyżej - kosimy bardzo często. Rzadkie koszenie trawy wymagać będzie już zbierania pokosu (skoszonej trawy), gdyż źdźbła są już znacznie dłuższe (kilka do nawet kilkunastu centymetrów) i mogą stworzyć na trawie warstwę tzw. filcu. Ratunkiem dla trawnika pokrytego filcem będzie już tylko wertykulacja (mechaniczne nacinanie wertykulatorem).

Robomow RS635, podobnie jak roboty odkurzające, ma wbudowany bogaty zestaw czujników, który umożliwia mu całkowicie samodzielną pracę. Najważniejszy jest czujnik prądu elektrycznego umieszczony od spodu robota. Robot jeździ tylko w obszarze, który wyznaczamy w ogrodzie przy pomocy przewodu elektrycznego. Przewód rozkładamy na trawniku w obwodzie zamkniętym, wzdłuż krawędzi trawnika, pod ścianą budynków czy wzdłuż klombów i rabatek. Robot po dojechaniu do przewodu przekracza go tylko o kilkanaście centymetrów.

Robot ma też zderzak z przodu; po uderzeniu w przeszkodę (drzewo, basen ogrodowy, noga od huśtawki) urządzenie natychmiast zatrzymuje noże, obraca się tyłem do przeszkody i kontynuuje koszenie.

Kolejnym czujnikiem jest czujnik podniesienia. Gdy Robomow zostanie uniesiony lub wywrócony, również natychmiast zatrzymuje noże.

Robomow RS635 ma też na obudowie czujnik deszczu. Gdy zaczyna padać, robot zatrzymuje noże tnące i powraca do stacji dokującej

Panel sterujący robota; dostęp do menu można uzyskać dopiero po podaniu numeru PIN

Ponieważ robot powinien dbać o trawę w pełni samodzielnie, musi być na stałe zainstalowany w ogrodzie - nie chowamy go bynajmniej na noc do domu. Urządzenie "nocuje" w swojej stacji dokującej, w której ładuje też swoje akumulatory.                                                                                                                                 

 

Sprzęt jest odporny na warunki atmosferyczne, w tym deszcz, co pozwala mu stać “pod chmurką” przez cały sezon koszenia trawy (czyli w Polsce od wiosny do wczesnej jesieni). Jak wspomnieliśmy wcześniej, robot pracuje tylko w suche dni - w deszczowe nie wyjeżdża w ogóle ze stacji, a gdy deszcz zaczyna padać w trakcie koszenia, przerywa pracę i wraca do stacji.

                    Deszcz nie robi na robocie większego wrażenia

Robomow samodzielnie wyjeżdża ze swojej stacji dokującej w zaprogramowane dni i godziny (np. wtedy gdy domowników nie ma w domu). Następnie jeździ po trawniku i kosi trawę, a gdy poziom naładowania jego akumulatora spada poniżej 40%, samodzielnie wraca do stacji, by podładować akumulator. Gdy poziom naładowania osiągnie 100%, robot ponownie opuszcza stację i kontynuuje koszenie.

 

Instalacja

Instalacja robota w ogrodzie jest dość prosta, ale niestety czasochłonna. Na szczęście to jednorazowa czynność, więc warto ją dobrze przeprowadzić, by nie było potrzeby dokonywania poprawek w przyszłości.

Należy zainstalować stację ładującą (musi być cały czas podłączona do prądu) i rozłożyć na trawniku przewód elektryczny, którym “wycinamy” dla robota obszar trawnika do skoszenia. Przewód przybijamy do podłoża specjalnymi kołkami. Zarówno sam przewód, jak i kołki znajdują się na wyposażeniu robota. Do Robomow RS635 dołączono 500 sztuk kołków i dwie rolki przewodu w zielonej izolacji. Gdyby z jakiegoś powodu zabrakło przewodu, można go dokupić w sklepie producenta Robomow.

Przewód można też zakopać na kilka centymetrów, co pozwala na całkowite ukrycie go - to na pewno bardziej czasochłonne, ale jeśli dopiero zakładamy trawnik, nie będzie szczególnie kłopotliwe. 

Po rozłożeniu przewodu na powierzchni przez kilka pierwszych tygodniach będzie on widoczny, ale potem zarasta trawą i praktycznie całkowicie znika.

2wbija-kolek

       

Przewód stworzy obwód zamknięty, którego początek i koniec są w stacji ładującej. Stacja musi być cały czas podłączona do zasilacza. Gdy robot opuszcza stację, ta włącza zasilanie przewodu. Prąd, który płynie w kablu ma bardzo niskie napięcie i natężenie, więc jest całkowicie nieszkodliwy dla człowieka, ale wykrywany przez czujnik od spodu robota.

Przewód można rozłożyć samodzielnie (w instrukcji obsługi szczegółowo opisano całą procedurę), chociaż trzeba na ten proces przeznaczyć sobie przynajmniej kilka godzin. Przy prostych i regularnych trawnikach, i niewielkiej ilości klombów czy przeszkód (typu basen, trampolina, plac zabaw dla dzieci, rabatki), praktycznie każdy poradzi sobie z rozłożeniem przewodu bez większych problemów.

Gdy jednak ogród mamy skomplikowany, z wieloma nasadzeniami i nieregularnymi klombami, warto pomyśleć o zamówieniu usługi profesjonalnej instalacji (koszt takiej usługi to zazwyczaj około 10% ceny robota, czyli - w zależności od modelu, od 300 do 1500 zł).

Gdy kilka lat temu testowaliśmy robota Robomow RS622, przewód rozłożyliśmy samodzielnie. Ponieważ po zakończeniu testów przewód zdemontowaliśmy, na potrzeby recenzji modelu RS635 zaszła konieczność ponownego jego rozłożenia. Tym razem poprosiliśmy o przyjazd instalatorów, aby przekonać się, czy wykonają instalację inaczej niż my. Faktycznie, wskazali nam kilka błędów, które popełniliśmy przy pierwszej instalacji, a także wydzielili specjalne strefy, na które sami wcześniej nie zwróciliśmy uwagi. Dlatego o ile nie mamy super napiętego budżetu, warto zlecić instalację wyszkolonym profesjonalistom.

Instalatorzy, którzy nas odwiedzili w ogrodzie, dokładnie obejrzeli trawnik i wskazali pewne jego elementy, które powodowały, że nasz ogród nie był odpowiednio przystosowany do robota koszącego. To wcale nie jest oczywiste, ale to nie robot musi się dostosować do ogrodu, a ogród trzeba dostosować do robota. Przede wszystkim robot nie jest w stanie wjechać w zbyt małe szczeliny. Chociaż sam ma niewiele ponad pół metra szerokości, to minimalna szerokość paska trawy, po którym może się poruszać, to 1,2 m. To tzw. wąskie przejście, dopuszczalne w miejscach oddzielających strefy trawnika. Optymalna sytuacja jest taka, gdy trawnik stanowi jednolitą powierzchnię i nie jest podzielony na strefy, jednak w razie potrzeby można je zdefiniować (Robomow RS635 obsługuje łącznie siedem stref: jedną strefę główną, dwie strefy dodatkowe i cztery podstrefy). 

Aby uniknąć tworzenia stref dodatkowych czy podstref, szerokość trawnika musi wynieść przynajmniej dwa metry. W naszym ogrodzie klomby, huśtawka dla dzieci, basen i trampolina były niestety tak rozłożone, że wąskie przejścia miały miejscami nawet poniżej metra szerokości. To już obszar nie do zaakceptowania dla robota. Rozwiązania są dwa - albo zrezygnować z koszenia takich fragmentów trawnika przez robota, albo przesunąć huśtawki, trampoliny lub zmodyfikować klomby i rabatki (poszerzyć lub zmniejszyć w razie potrzeby) tak, by w najwęższych miejscach trawnik miał przynajmniej wspomniane 1,2 metra szerokości.

Użytkowanie

Gdy instalatorzy skończyli rozkładanie przewodu, podłączyli zasilacz do stacji ładującej i robot mógł przystąpić do pracy. Najpierw wymaga jednak wstępnej konfiguracji, którą można przeprowadzić bezpośrednio na robocie, wykorzystując w tym celu wbudowany wyświetlacz LCD i zestaw przycisków.

Można też użyć aplikacji Robomow App na smartfony z Androidem, która jest łatwiejsza i bardziej intuicyjna w użyciu. Aplikacja komunikuje się z robotem jedynie przez Bluetooth, a więc musimy stanąć ze smartfonem w dłoni w niewielkiej odległości od Robomow (kilka metrów). 

                             Screenshot_2017-06-05-19-06-13 Screenshot_2017-06-05-19-25-36    

Instalatorzy skonfigurowali naszego robota tak, by kosił trawę wyłącznie w dni robocze w godzinach 8-17, gdy nikt z domowników nie korzysta z ogrodu. Codziennie rano o ósmej robot opuszczał stację i wyjeżdżał do pracy. Kosił blisko 2,5 godziny (czyli dwukrotnie dłużej niż testowany przez nas wcześniej Robomow RS622), po czym powracał do stacji, aby podładować akumulatory. Po kilku godzinach ponownie wyjeżdżał kosić trawę.

Tak jak model RS622, tak i Robomow RS635 jeździ po trawniku zupełnie losowo - tak to przynajmniej wygląda, bo w praktyce jest zupełnie inaczej. Po pierwszym koszeniu trawnik był upstrzony w nieregularne wzory i paski. Tak naprawdę urządzenie za każdym razem dokładnie mapuje trawnik podczas pracy i zapamiętuje przebytą trasę. Po dojechaniu do przewodu ograniczającego zatrzymuje się i obraca, po czym jedzie dalej. Kąt obrotu nie jest bynajmniej losowy. Jest wyliczony przez algorytm sterujący pracą robota tak, by za każdym razem przejechać inną drogą. Po około tygodniu praktycznie cały obszar trawnika jest już równomiernie skoszony. I taki pozostaje już zawsze, dopóki robot jest aktywny.

Po miesiącu testów okazało się, że nasz trawnik naprawdę był cały krótko skoszony (ustawiliśmy wysokość koszenia na 40 mm). W trakcie całego tego okresu po zwykłą kosiarkę musieliśmy sięgnąć tylko raz (po dwóch tygodniach), aby skosić wąskie paski trawnika obok trampoliny, gdzie Robomow nie mógł się wcisnąć. Ach, jak to cudownie nie musieć już tracić wielu godzin tygodniowo na koszenie trawnika! :-)

Zalety robota koszącego

Użytkowanie robota koszącego trawę w ogrodzie to przede wszystkim ogromna oszczędność czasu. Przy większych trawnikach skoszenie trawy przy pomocy tradycyjnej kosiarki zajmuje wiele godzin, a kosić należy przynajmniej raz w tygodniu, a najlepiej byłoby tę czynność powtarzać 2-3 razy w tygodniu (w okresie wzrostu trawy). W skali miesiąca tracimy zatem dziesiątki godzin, które moglibyśmy spędzić chociażby z rodziną lub wykorzystać ten czas na dowolną inną aktywność - albo taką, która sprawia nam przyjemność, albo możemy po prostu popracować i zarobić więcej pieniędzy. Robot koszący daje nam tę możliwość i jest to zaleta nie do przecenienia. Czasu kupić się nie da, ale wolny czas można zyskać… kupując robota koszącego.

Robot koszący sprawi, że nasz trawnik zawsze będzie zadbany i każdego dnia trawa będzie krótko przystrzyżona. To też różnica w stosunku do pielęgnacji trawnika przy pomocy zwykłej kosiarki. Przy zwykłej kosiarce trawa jest krótka tylko w dniu skoszenia oraz w 2-3 następnych dniach, ale potem pojawiają się już kępki wyższej trawy i już po kilku dniach trawnik znów przestaje wyglądać atrakcyjnie. Ponownie trzeba go skosić. Przy kosiarce autonomicznej w ogóle nie ma tego problemu. Robokosiarka kosi codziennie, więc codziennie trawnik wygląda idealnie.

Nasz trawnik może nie jest idealny, ale za to jest idealnie, króciutko skoszony

Codzienne koszenie trawnika ma też taki efekt "uboczny", że jest zabójcze dla chwastów. Te wyjątkowo nie lubią koszenia. Robot koszący spowoduje, że większość chwastów rosnących na trawniku po prostu umrze.

Ogromną zaletą robota koszącego jest to, że jest bardzo cichy – nieporównywalnie cichszy od kosiarek spalinowych czy traktorków. Chociaż zdarzają się modele kosiarek automatycznych, które wydają nieprzyjemne w odbiorze dźwięki (wystarczy obejrzeć filmy na YouTube), to na szczęście testowany przez nas Robomow RS635 jest naprawdę cichy. Na tyle, że może nawet kosić trawę późnym wieczorem lub nawet w nocy i nie będzie przeszkadzać ani domownikom, ani sąsiadom.

Atutem kosiarki automatycznej jest niski koszt eksploatacji, zwłaszcza w porównaniu do kosiarek spalinowych. Według deklaracji producenta, testowany Robomow RS635 zużywa około 30 kWh energii elektrycznej miesięcznie. Przy cenie ok. 50 gr za 1 kWh daje to około 15 złotych miesięcznie. Za 15 złotych kupimy 3,5 litra paliwa Pb95, a niewiele mniej zużyjemy na pojedyncze koszenie większego trawnika (ok. 3000 m2). Gdyby założyć koszenie kosiarką dwa razy w tygodniu, Robomow RS635 może się okazać nawet... ośmiokrotnie tańszy w eksploatacji. 

Przewaga robota koszącego nad kosiarką czy traktorkiem zwiększa się diametralnie gdy na tyle nie lubimy kosić sami, że zlecamy koszenie trawy ogrodnikowi. Przeciętna cena koszenia trawy to od 50 groszy do 1 zł za m2. To oznacza, że pojedyncze skoszenie dużego trawnika (jak nasz) to koszt nawet kilkuset złotych! Nawet jeśli zdecydujemy się na najtańszą opcję i do skoszenia trawnika zaangażujemy "pijaczka" spod sklepu, trzeba mu będzie wręczyć 100-150 złotych za pojedyncze koszenie. W skali miesiąca na koszenie trawnika wydamy więc nawet przeszło tysiąc złotych (i to w sytuacji, gdy zamówimy taniego "ogrodnika" dwa razy w tygodniu). W takim tempie okaże się, że koszt zakupu robota koszącego zwróci się najwyżej w kilkanaście miesięcy - czyli niecałe dwa lata.

Roboty Robomow są też tak skonstruowane, by ich użytkownik mógł wymienić większość elementów samodzielnie. Łatwo wymienia się w nich nie tylko noże czy koła, ale nawet obudowę czy... silnik. W razie problemów można zasięgnąć porady telefonicznej u dystrybutora.

Wreszcie, Robomow podobno przegania krety. W testowym ogrodzie nie mogliśmy się o tym przekonać, bo mamy pod trawą ułożoną siatkę przeciw kretom (a więc brak u nas kretowisk), jednak przedstawiciele Robomow twierdzą, że tym sympatycznym, ale uciążliwym w ogrodzie zwierzątkom przeszkadza ciągłe jeżdżący nad ich głowami robot i… decydują się na zmianę miejsca zamieszkania. 

Wady

Roboty koszące wydają się być idealnym rozwiązaniem do pielęgnacji trawnika, ale mają też kilka wad. Pierwsza i chyba najbardziej istotna to niestety wysoka cena zakupu tego typu sprzętu. Opisywany w tym artykule robot Robomow RS635 kosztuje blisko 15 tysięcy złotych. Cena może niektórych szokować, ale RS635 to najwyższa półka wśród przydomowych robotów koszących, co podkreśliliśmy już w samym tytule tego artykułu. To i tak nie jest górny poziom cenowy; można też kupić kosiarki autonomiczne do dużych areałów, nawet do 30 tys. m2 (np. lotniska trawiaste, pola golfowe, boiska, parki). Ceny takich robotów przekraczają 80 tysięcy złotych.

Na szczęście można kupić roboty tańsze. Najtańszy w ofercie Robomow model RX20 kosztuje 3299 zł. Działa na identycznej zasadzie jak model opisywany, ale przeznaczony jest do niewielkich trawników (do 200 m2). 

Ceny robotów koszących zależą właśnie głównie od powierzchni trawnika. Robot do trawników o powierzchni 1000 m2 (model MC1000) kosztuje 6,5 tys. złotych. To wielokrotnie więcej niż cena zwykłej kosiarki, ale - z drugiej strony - porównywalną kwotę trzeba przeznaczyć na traktorek koszący. Niemniej wciąż roboty koszące są, co tu ukrywać, drogie i na ich zakup obecnie zdecydują się pewnie tylko osoby zamożniejsze lub entuzjaści nowych technologii, którzy wszystkie najnowsze gadżety muszą mieć jako pierwsi.

Co może się wydawać zaskakujące, niemal wszystkie produkowane obecnie roboty koszące nie potrafią rozpoznać trawy. Nie odróżnią na przykład trawnika od klombu, więc trzeba mu ten trawnik “wskazać” przy pomocy przewodu układanego podczas instalacji. Na szczęście to jednorazowa i dość prosta czynność.

Producenci robokosiarek eksperymentują już z różnymi systemami, które pozwalałyby im funkcjonować bez przewodu (np. GPS albo czujniki trawy), jednak rozwiązania te są nadal niedoskonałe (jest ryzyko, że robot wjedzie w klomb i zniszczy kwiaty, albo... ucieknie nam z ogrodu przez otwartą bramę) i wciąż najpewniejszy jest po prostu przewód. Dlatego niemal wszystkie sprzedawane obecnie roboty koszące wykorzystują właśnie przewód elektryczny, który wyznacza im strefę koszenia.

Robot koszący nie wjedzie też we wszystkie zakamarki w ogrodzie, chyba że faktycznie przystosujemy ogród do takiego urządzenia. Wymaga to jednak projektowania ogrodu już od samego początku z myślą o instalacji robokosiarki. Najłatwiej gdy po prostu trawnik ma regularny kształt, a klomby znajdują się jedynie na obrzeżach. Najgorzej, gdy zdecydujemy się na liczne nasadzenia (“wyspy”) na środku trawnika, które będą znajdowały się w niewielkiej odległości od siebie (metr lub mniej). Robot albo będzie miał problemy, żeby się tam wcisnąć, albo konieczne będzie definiowanie w takich miejscach wąskich przejść, których też jest ograniczona ilość (Robomow RS635 pozwala na zdefiniowanie maksymalnie czterech podstref, czyli radzi sobie z najwyżej czterema wąskimi przejściami).

Dlatego zdecydowanie warto poprawić ogród pod kątem robota lub zakładać go od razu z myślą o instalacji tego sprzętu. W przeciwnym wypadku trzeba się pogodzić z tym, że zakamarki trzeba będzie dokaszać tradycyjną kosiarką lub np. kosą spalinową (podkaszarką).

W końcu, robokosiarki są też potencjalnie wyeksponowane na kradzież. Teoretycznie złodziej może po prostu zabrać robota z ogrodu, podczas gdy nie ma w domu domowników. W praktyce robot jest zabezpieczony kodem PIN i bez tego kodu nie zadziała, więc będzie bezużyteczny dla złodzieja. Do tej pory w Polsce zanotowano tylko dwa przypadki kradzieży robotów Robomow (nie wiemy jednak, jak te statystyki wyglądają w przypadku robotów innych firm). Czyli albo złodzieje są świadomi i wiedzą, że sprzęt bez znajomości kodu PIN na niewiele im się zda, albo nie wiedzą, czym jest robot koszący i ile kosztuje, i jeśli już wejdą na czyjąś posesję, to chętniej kradną np. rowery albo narzędzia ogrodowe. Nie zmienia to faktu, że na wszelki wypadek warto pomyśleć o wykupieniu ubezpieczenie robota od kradzieży

Robomow RS635, a tańsze roboty koszące

Obiecaliśmy porównać testowanego robota Robomow RS635 do tańszych robotów koszących. Model, który testowaliśmy, jest “wszystkomający” (wykorzystamy to znane z reklam hasło), brakuje mu jedynie modułu GPS. Mamy jednak dobre wieści: tańsze roboty, których ceny rozpoczynają się już od 3 tysięcy złotych (niezależnie od producenta), potrafią  prawie to samo, co model opisywany przez nas. Czyli koszą trawę samodzielnie, mulczują ją, same wracają do stacji ładującej, mogą być obsługiwane przy pomocy aplikacji na smartfony. Gdzie więc przewaga testowanego i drogiego Robomow RS635?

Główna i najbardziej istotna różnica to maksymalny obszar koszenia - to największy wyróżnik poszczególnych modeli robotów. Im większy obszar trawnika, który robot potrafi skosić, tym większa jest jego cena. Zawsze należy robota dokładnie dopasować do rozmiarów posiadanego trawnika. Nie ma sensu kupować robota potrafiącego skosić 2000 m2, żeby kosił trawnik o powierzchni 500 m2. Tak samo mała robokosiarka do trawnika 200 m2 nie poradzi sobie z trawnikiem 600 m2. Będzie zostawiać albo niedokoszone kępy trawy, albo wręcz może zakomunikować użytkownikowi, że wydzielony obszar koszenia jest dla niej za duży.

Mniejsze i tańsze roboty są też wolniejsze. Mają najczęściej tylko jedno ostrze (w RS635 są dwa) i koszą pas trawy o szerokości od 18 do 36 cm (RS635 kosi pas aż 56 cm). Najtańsze modele kosiarek automatycznych wyposażone są też w inny typ akumulatorów, który wymaga długiego czasu ładowania (np. Robomow RX20 Pro ma akumulator kwasowo-ołowiowy, który ładuje się aż 16 godzin). 

Ostatecznie efekt koszenia jest jednak ten sam - cały trawnik jest równo skoszony, chociaż małemu robotowi zajmuje to trochę więcej czasu niż dużemu.

Droższe roboty wyposażone są ponadto w "bajery" typu moduł GPS czy moduł GSM. Testowany Robomow RS635 ma tylko moduł GSM, brak mu jednak GPS (modułów tych Friendly Robotics w ogóle nie montuje w swoich robotach). Podobno przyczyny są dwie. Pierwszy to niedostateczna dokładność takich modułów. Do zastosowań konsumenckich systemy GPS mają dokładność rzędu kilku metrów. To wystarczy w nawigacjach samochodowych, ale zdecydowanie nie nadawałoby się do nawigacji robota w ogrodzie. Co najwyżej moglibyśmy sprawdzić np. w aplikacji na telefonie, czy robot na pewno znajduje się w naszym ogrodzie i czy kosi przed, czy za domem (a taką funkcjonalność chcielibyśmy mieć w robocie koszącym...). 

Drugi powód to zwiększony pobór energii. Chociaż jak dla nas, trochę naciągany, bo przy tak potężnych akumulatorach pobór prądu przez moduł GPS będzie niezauważalny w porównaniu do energii, jaką konsumują silniki napędzające koła robota czy ostrza tnące.

Zatrzymamy się na chwilę przy module GSM. Robomow RS635 to jedyny robot Friendly Robotics, którego można kupić w Polsce, wyposażony fabrycznie w moduł GSM. Są też inne roboty Robomow z tym modułem - modele oznaczone przyrostkiem "Pro" (na przykład RS625 Pro, RS615 Pro albo RC308 Pro), ale - nie wiedzieć czemu - w Polsce ich nie kupicie.

Najważniejszym zastosowaniem modułu GSM jest diagnostyka robota. Jeśli coś jest z nim nie tak, robot wysyła wszystkie informacje o swoim stanie bezpośrednio do producenta. Gdy zatem zadzwonimy do oficjalnego dystrybutora po pomoc (firmy DLF), ten dokładnie będzie wiedział, co dolega naszemu robotowi. 

Dodatkowo, jeśli mamy zainstalowaną w smartfonie aplikację Robomow App, robot będzie nam wysyłał komunikaty o sytuacjach nadzwyczajnych. Na przykład gdy stacja ładująca utraci zasilanie, robot ugrzęźnie kołem w klombie albo gdy sprzęt zostanie podniesiony w trakcie pracy albo wyciągnięty ze stacji ładującej bez wpisywania kodu PIN. 

Niestety nie ma możliwości sprawdzenia stanu robota z poziomu aplikacji Robomow App gdy jesteśmy daleko od robokosiarki. Aplikacja uruchamia się wyłącznie wtedy, gdy znajdziemy się w odległości kilku metrów od robota i smartfonowi uda się połączyć z nim przez Bluetooth.

Skoro jednak Robomow RS635 ma wbudowany moduł GSM, który daje mu łączność z internetem praktycznie wszędzie (nie musi być nawet w zasięgu sieci WiFi - zresztą nie ma odpowiedniego modułu WiFi), to aż się prosi o możliwość połączenia z robotem przez internet w dowolnym momencie i sprawdzenie jego stanu w aplikacji Robomow App. Szkoda, że nie zaimplementowano (być może jeszcze) takiej funkcjonalności. Dawałoby to wiele dodatkowych możliwości. Na przykład będąc w pracy, moglibyśmy sprawdzić na smartfonie, czy robot w danym momencie kosi (i którą strefę), czy może pozostaje w stacji ładującej. Przydałaby się też możliwość zatrzymania robota - gdy przykładowo jesteśmy w pracy, a do domu wrócą dzieci ze szkoły przywiezione przez dziadków. 

To wszystko przykłady funkcjonalności, które teoretycznie można dodać do aplikacji. Dlaczego Robomow nie oferuje w chwili obecnej tych funkcji?

Prawdopodobnie ograniczone zastosowanie modułu GSM spowodowane jest tym, że fabrycznie zamontowany moduł działa w każdym kraju Europy. Nie ma możliwości samodzielnej wymiany karty SIM. Producent robota pokrywa koszty działania systemu GSM w urządzeniu, a więc musi zapłacić za transfer danych w roamingu. Co prawda nie dożywotnio, a na okres trzech lat. Jeśli chcemy używać modułu GSM po tym okresie, musimy wykupić abonament na kolejne trzy lata. To dość wysoki koszt, bo wynosi ok. 1000 złotych. Tu też sugestia dla producenta: w przyszłych modelach ciekawym pomysłem byłoby wbudowanie po prostu slotu na własną kartę SIM. Wtedy można by było zainstalować kartę prepaid (przedpłaconą) - obecnie u wielu operatorów wystarczy zasilić taką kartę kwotą 5 złotych raz na rok, by karta funkcjonowała. A potem za 2 złote można wykupić 1 GB transferu danych na miesiąc. Czyli rok internetu to raptem 24 złote (trzy lata - 72 złote). Opłacalibyśmy sami transfer danych i moglibyśmy dzięki temu samodzielnie sprawdzać stan robota przez internet. 

Dodatkowo producent mógłby dać możliwość wykupienia zdalnego wsparcia technicznego (po okresie 3-letniej gwarancji - w tym czasie mamy to wsparcie "w cenie), na przykład za 500 złotych za kolejne 3 lata, jeśli ktoś ma takie życzenie. Wilk syty i owca cała.

Postaramy się podsunąć takie sugestie inżynierom z Friendly Robotics, być może zostaniemy wysłuchani i w przyszłości zobaczymy niektóre z tych funkcjonalności albo w nowych wersjach aplikacji Robomow App, albo w kolejnych modelach robotów Robomow :)

Czy warto? Pewnie, że warto!

Gdyby w ogóle nie patrzeć na cenę urządzenia, robot koszący to genialne rozwiązanie do każdego (no, prawie) ogrodu. Odciąża nas z czasochłonnej czynności koszenia trawy (podobno właściciele ogrodów lubią kosić trawniki... pod warunkiem, że robią to nie częściej niż raz na miesiąc), dzięki funkcji mulczowania znacznie zmniejsza konieczność nawożenia trawnika, pozwala na rzadsze podlewanie i poprawia ogólny stan darni.

Jest praktycznie bezobsługowy. Raz zainstalowany samodzielnie wyjeżdża ze stacji, a gdy rozładowują mi się akumulatory, sam do niej powraca, by je podładować. 

12wyjechal-ze-stacji

Jest bardzo cichy, więc może nawet kosić w nocy i nie obudzi ani domowników, ani sąsiadów. Przez to, że kosi często, zabija większość chwastów, bo te nie tolerują częstego przycinania. Podobno także przegania krety. 

W dodatku jest tani w eksploatacji. Nie wymaga dolewania benzyny ani oleju, zużywa jedynie prąd, którego koszt to kilkanaście złotych miesięcznie. 

Wymaga co prawda pewnego dostosowania ogrodu. Trzeba unikać wąskich pasków trawy, a przy klombach można zrobić opaski np. z kostki brukowej. Wtedy robot będzie kosił nawet obrzeża trawnika i nie będzie trzeba stosować podkaszarki.

W zasadzie jedyną istotną wadą jest tylko… wysoka cena takiego urządzenia. Blisko 15 tysięcy złotych za testowanego Robomow RS635 to wysoka kwota dla większości Polaków. Ci mogą jednak wybrać modele tańsze (dostępne już od 3 tys. zł) albo muszą zaczekać na spadek cen... Warto też podkreślić, że koszt zakupu robota koszącego po jakimś czasie się zwraca, zwłaszcza jeśli do koszenia ogrodu wynajmujemy ogrodnika. Ale najważniejsze jest to, że dzięki robotowi koszącemu zyskujemy coś, czego wartości nie da się wycenić - wolny czas.

 

 
Promocje
Garaż Robomow RK-  Robohome, Osłona przed deszczem i słońcem, Domek, Zadaszenie  MRK9020A
Garaż Robomow RK- Robohome, Osłona przed deszczem i słońcem, Domek, Zadaszenie MRK9020A

849,00 zł

Cena regularna: 899,00 zł

Najniższa cena: 840,00 zł
szt.
Przewód obwodowy 100m do robota koszącego ROBOMOW-ORYGINAŁ  MRK0040A
Przewód obwodowy 100m do robota koszącego ROBOMOW-ORYGINAŁ MRK0040A

180,00 zł

Cena regularna: 249,00 zł

Najniższa cena: 249,00 zł
szt.
IROBOT BRAAVA-MULTIFUNKCYJNA GŁOWICA CZYSZCZĄCA
IROBOT BRAAVA-MULTIFUNKCYJNA GŁOWICA CZYSZCZĄCA

50,00 zł

Cena regularna: 159,00 zł

Najniższa cena: 159,00 zł

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl